„NIE ŻYJE WYBITNY REŻYSER FILMOWY ANDRZEJ WAJDA AUTORYTET MŁODZIEŻY KOŁA MIŁOŚNIKÓW HISTORII"
Andrzej Wajda urodził się
w Suwałkach w 1926 roku, większość dzieciństwa spędził
w Radomiu. Już w trakcie nauki w gimnazjum zafascynował się
malarstwem, a po zakończeniu II wojny światowej, w 1946 roku,
rozpoczął studia w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jak wspominał
w rozmowie z profesorem Tadeuszem Lubelskim, na uczelni obowiązywało
wtedy malarstwo kolorystyczne, które zdaniem jego i jego
kolegów nie może w żaden sposób oddać świata wojny
i zagłady, który przetoczył się przed naszymi oczami i w którym sami
braliśmy udział. Toteż socrealizm był naszym buntem przeciwko
postimpresjonistom, jako sztuce spóźnionej, której uczyli nas w Akademii.
Kiedy jednak zorientowaliśmy się, że władzy chodzi jedynie o to, żebyśmy
malowali tak, jak malarze sowieccy, to wszyscy, którzy traktowali socrealizm
poważnie, a nie koniunkturalnie, albo rozstali się z tego rodzaju
sztuką, albo przeżywali prawdziwy wewnętrzny konflikt („Magazyn
SFP” 3/2008).W lipcu 1949 roku przeniósł się na
wydział reżyserii w Szkole Filmowej w Łodzi. W tej
samej rozmowie dodał, że po zmianie studiów miał przekonanie, że jest dezerterem,
że uciekłem od czegoś trudniejszego, prawdziwej sztuki, do czegoś, co jest
chwilowe, do sztuki popularnej i drugorzędnej.
Andrzej Wajda w swoich filmach nie
tylko odtwarzał historię, ale także ekranizował literaturę,
odkrywał aktorskie i operatorskie talenty, szkolił kolejne pokolenia
reżyserów, tworzył ikoniczne kadry i sceny; podpatrując najnowsze
tendencje w światowym kinie (jak włoski neorealizm), sam niejednokrotnie
je wyprzedzał (jak choćby w „Niewinnych czarodziejach”, które
w pierwotnej, zmienionej potem przez cenzurę wersji kończyły się tak, jak
kilka lat później przełomowa „Przygoda” Michelangelo
Antonioniego). Próbował też chwytać na gorąco przemiany
w obyczajowości. Inspirował się malarstwem, ale sięgał po literaturę,
tworzył filmy spójne, lecz wciąż szukające nowego języka do rozmów
z widownią.
To on stworzył jedną z najkrótszych
definicji reżysera, który musi być trochę poetą i trochę kapralem. Był
najbardziej utytułowanym polskim reżyserem w kraju i za granicą,
jedynym Polakiem wyróżnionym honorowym Oscarem, nagrodami na festiwalach
w Berlinie, Cannes i Wenecji.
Pierwsze filmy fabularne
Po studiach w Szkole Filmowej Andrzej Wajda
pracował na planie u Aleksandra Forda, przy „Młodości Chopina” (1951)
oraz „Piątce z ulicy Barskiej” (1953). „Pokolenie” początkowo miał
reżyserować właśnie Ford, ostatecznie przekazał scenariusz swojemu byłemu
asystentowi, a sam został opiekunem artystycznym filmu. Wajda, jak
wielokrotnie powtarzał, chciał tym filmem - oraz każdym kolejnym - zerwać
z tradycją przedwojennego kina, jego archaiczną formą
i nadekspresyjnym aktorstwem. Do głównych ról w „Pokoleniu”
zaangażował młodych aktorów: m.in. Tadeusza Łomnickiego, Tadeusza Janczara,
Urszulę Modrzyńską, Zbigniewa Cybulskiego. Asystentem Andrzeja Wajdy był
Kazimierz Kutz, który przy „Kanale” (1957), awansował na II reżysera.
Bohaterowie filmu to młodzi robotnicy, którzy w trakcie II wojny światowej
dołączają do Gwardii Ludowej. „Pokolenie” było krytykowane za
swoją polityczną wymowę, choć sam Andrzej Wajda wspominał (w albumie „Moje
filmy”), że na planie tej produkcji entuzjazm dla kina, które Orson
Welles słusznie nazwał najlepszą zabawką dla chłopców, spowodował, że
przenieśliśmy akcent z polityki na żywioł filmu, którym żyliśmy wtedy bez
reszty.
Drugi film, „Kanał”, przedstawiał
zupełnie inną perspektywę. Nakręcony na podstawie książki (i wspomnień)
Jerzego Stefana Stawińskiego, opowiadał losy powstańców, brnących
w ściekach przez kanały Warszawy, z których nie było wyjścia na
wolność. Nagrodzony Srebrną Palmą w Cannes, film uznaje się za początek
Polskiej Szkoły Filmowej, nurtu zanurzonego w wojennej, nie tak jeszcze
odległej przeszłości i zafascynowanego włoskim neorealizmem. Andrzej Wajda
nazwał „Kanał” swoim pierwszym i najważniejszym życiowym
sukcesem. Kolejny film wojenny, nie mniej gorzki „Popiół i diament” (1958), na
podstawie powieści Jerzego Andrzejewskiego (także autora scenariusza) ugruntował pozycję
reżysera zarówno w kraju, jak i za granicą. Maciek Chełmicki,
brawurowo zagrany przez Zbigniewa Cybulskiego, stał się jedną
z najważniejszych postaci polskiego kina - zarówno jeśli chodzi
o tragiczny wymiar biografii, jak i nowy styl aktorstwa, a nawet
- ubioru. Na planie „Popiołu i diamentu” dojrzewał też
talent Janusza Morgensterna, który pełnił tam rolę II reżysera.
Odwroty i powroty od przeszłości
W 1960 roku w filmografii Andrzeja Wajdy
pojawił się nowy rodzaj opowieści - współczesny dramat obyczajowy. Bohaterem
„Niewinnych czarodziejów” jest Bazyli-Andrzej (Tadeusz Łomnicki),
mający słabość do kobiet oraz dobrych papierosów lekarz sportowy
i jazzman, który prowadzi erotyczną grę z Pelagią (Krystyna
Stypułkowska). Z czasem Andrzej Wajda nazwał ten film jednym z najbardziej
apolitycznych w swojej karierze, a jednak wzbudził on duży protest
ówczesnych władz, którym nie podobał się wizerunek młodego obywatela PRL,
wykreowany przez film.
W kolejnych tytułach reżyser powrócił do tematów
związanych z tragiczną polską historią - zrealizowany na podstawie
powieści Kazimierza Brandysa „Samson” (1962) pokazywał losy
młodego Żyda starającego się przeżyć w okupowanej Warszawie.
W nakręconej w Jugosławii „Powiatowej lady Makbet”, adaptacji tekstu
Nikołaja Leskowa, opowiadał zaś o zesłańcach syberyjskich. Z kolei
w „Miłości dwudziestolatków”, nowelowym, wspólnym
przedsięwzięciu twórców z Polski, Francji, Włoch, Niemiec i Japonii
pokazał spotkanie młodej dziewczyny i o dziesięć lat starszego chłopaka,
których bardziej niż wiek dzieli pamięć - on pamięta okupację, ona nie.
Do końca dekady reżyser zrealizował jeszcze
cztery, skrajnie od siebie różne filmy - opowiadające o krucjatach
dziecięcych „Wrota raju” (adaptacja powieści Jerzego Andrzejewskiego),
futurystyczny „Przekładaniec” na postawie prozy Stanisława Lema, który napisał
również scenariusz, a także autotematyczny, bolesny i kręcony na
gorąco „Wszystko na sprzedaż” (1968). Bezpośrednim powodem realizacji
filmu była nagła śmierć Zbigniewa Cybulskiego, wciąż czekającego - jak mówił
Wajda - na kolejną wielką rolę w jego filmie.
Literatura i historia
Kolejne dziesięciolecie Andrzej Wajda otworzył
stylową i poetycką adaptacją „Brzeziny”Jarosława Iwaszkiewicza (1970),
przy której pierwszy raz pracował z operatorami Zbigniewem Samosiukiem
i Edwardem Kłosińskim. Ponownie główną rolę zagrał Daniel Olbrychski,
a partnerował mu „wypatrzony” w filmach dawnego asystenta Kazimierza
Kutza, Olgierd Łukaszewicz oraz Emilia Krakowska. - Film ten wspominam
zawsze ze wzruszeniem, może dlatego, że tworzyłem go bardziej dla własnej
przyjemności, niż dla sukcesu. Wiedziałem, że jest kilka rzeczy, które
powinienem w życiu zrobić, do nich na pewno należy film rozgrywający
się w brzozowym lesie - wyjaśniał w „Moich filmach” Andrzej
Wajda. I dodawał, że siła „Brzeziny” tkwi w pięknie
uchwyconej w opowiadaniu Iwaszkiewicza zależności pomiędzy losem ludzi
i obrazem przyrody. Nic tu nie jest napisane z myślą o kinie.
Filmując prozę Iwaszkiewicza, nie robiłem żadnego kina, zmagałem się tylko
z samym życiem.
W kolejnym swoim tytule twórca znów powrócił do
zmagań z najnowszą, tragiczną historią kraju - razem z Andrzejem
Brzozowskim napisał scenariusz na podstawie opowiadań Tadeusza Borowskiego.
„Krajobraz po bitwie” (1970) pokazuje życie w obozie
koncentracyjnym, wyzwolonym wprawdzie przez amerykańską armię, ale wciąż
zamkniętym. Główny bohater, poeta Tadeusz, stroni od reszty więźniów,
zaprzyjaźnia się z Żydówką Niną, która namawia go na ucieczkę. Film
zdobył uznanie krytyki, pochwały zebrali przede wszystkim aktorzy odtwarzający
główne role - Daniel Olbrychski i Stanisława Celińska.
Jednak lata 70. to w filmografii Andrzeja
Wajdy przede wszystkim adaptacje „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego
i „Ziemi obiecanej” Władysława Reymonta oraz gorzkie rozliczenie
z pierwszymi latami PRL, czyli „Człowiek z marmuru”.
W międzyczasie reżyser zrealizował też w Niemczech „Piłata
i innych” (1972) na podstawie powieści „Mistrz i Małgorzata” Michaiła
Bułhakowa.
W 1977 roku powstało kolejne arcydzieło reżysera,
„Człowiek z marmuru”, opowiadający równolegle losy dwóch
postaci - młodej, ambitnej reżyserki i bohatera jej reportażu, przodownika
pracy z lat 50., oszukanego przez komunistyczny system. Film czekał na
realizację kilkanaście lat, a gdy w końcu trafił na ekrany, był
tępiony przez cenzurę. Jury obradujące na festiwalu w Gdańsku dostało
zakaz nagradzania „Człowieka z marmuru”,wyróżnili go za to dziennikarze,
wręczając Andrzejowi Wajdzie, poza oficjalną galą… cegłę. Obostrzenia nie
dotyczyły krytyków zasiadających w jury FIPRESCI na festiwalu
w Cannes, którzy nagrodzili polski film.
W tym czasie twórca zrealizował też
adaptację książki Josepha Conrada „Smuga cienia” (1975), wpisującą się
w nurt kina moralnego niepokoju opowieść o ambitnym dziennikarzu „Bez
znieczulenia (1978), „Dyrygenta” (1980) o trójkącie miłosnym
z Andrzejem Sewerynem, Krystyną Jandą i Johnem Gielgudem
w rolach głównych. W 1979 roku powstała zaś nostalgiczna,
melancholijna i zmysłowa opowieść o powrocie do przeszłości - „Panny
z Wilka”, na podstawie powieści Jarosława Iwaszkiewicza. Film był
nominowany do Oscara i wzbudził zachwyt nie tylko publiczności, ale także
autora literackiego pierwowzoru.
Polska i zagranica
W 1981 roku Andrzej Wajda zrealizował - jak sam
mówił - jedyny film na zamówienie. O realizację „Człowieka z żelaza”
poprosili go stoczniowcy.
„Człowiek z żelaza” chwytał
gorącą atmosferę Sierpnia, a jednocześnie pokazywał rozterki moralne
i paradoksy polskiej historii. Pokazany na festiwalu w Cannes zdobył
pierwszą w historii Polski nagrodę główną, Złotą Palmę, a także
trzecią nominację do Oscara dla Andrzeja Wajdy.
W kolejnych latach reżyser wziął rozbrat
z opowieściami o polskiej historii, pracując przede wszystkim
w innych krajach. We Francji zrealizował „Dantona” (1982) i „Biesy”
(1988), a w Niemczech - „Miłość w Niemczech” (1983). W 1985 roku
powstała „Kronika wypadków miłosnych”, poetycka opowieść o Wileńszczyźnie
w przededniu II wojny światowej, na podstawie powieści
(i scenariusza) Tadeusza Konwickiego.
Do najbardziej dramatycznych i krwawych lat
XX wieku Andrzej Wajda wrócił w latach 90. jeszcze trzykrotnie -
w „Korczaku” (1990), Pierścionku z orłem w koronie” (1994),
o którym krytyk Jerzy Płażewski powiedział, że wyznacza prawdziwy koniec
Polskiej Szkoły Filmowej, oraz w „Wielkim tygodniu” (1995), znów sięgając
po tekst Jerzego Andrzejewskiego.
Wajda nie zapomniał w tym czasie
o dwóch pozostałych nurtach swojego kina - adaptacji literatury oraz psychologicznych
filmach współczesnych. Do pierwszego można zaliczyć „Pana Tadeusza” Adama
Mickiewicza (1998), „Zemstę” Aleksandra Fredry (2002), „Wyrok
na Franciszka Kłosa” Stanisława Rembeka (2000) o mieszkającym na prowincji
granatowym policjancie, a do obu „Pannę Nikt” na
podstawie powieści Tomka Tryzny (1996), gdzie główną bohaterką jest wchodząca
w okres dojrzewania dziewczyna, która wraz z rodzicami przenosi się
ze wsi do Wałbrzycha i próbuje odnaleźć w nowej, kapitalistycznej
rzeczywistości. Kino poznało też fascynację Wajdy kulturą japońską, gdy do
obsady „Nastazji”, na motywach „Idioty” Fiodora
Dostojewskiego zaprosił japońskich aktorów: Tamasaburo Bando i Toshiyuki
Nagashimę. Pasja ta miała kontynuację pozafilmową - reżyser otworzył
Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha” w Krakowie.
W 2007 roku powstał szczególny film dla Andrzeja
Wajdy, „Katyń”. Reżyser opowiedział tu o masowych mordach
dokonanych przez Sowietów na polskiej inteligencji i oficerach, którego
ofiarą padł też jego ojciec, Jakub Wajda. Film zdobył czwartą nominację do
Oscara w karierze Andrzeja Wajdy.
W kolejnych filmach reżyser wrócił do ulubionych
wątków - solidarnościowego zrywu w „Wałęsie. Człowieku z nadziei” (2013)
oraz prozy Jarosława Iwaszkiewicza. „Tatarak” (2009) nieoczekiwanie
przeciął się z życiem pracujących przy nim twórców - w fabułę
wpleciony jest przejmujący monolog Krystyny Jandy, opowiadającej
o odchodzeniu jej męża, Edwarda Kłosińskiego, wieloletniego
współpracownika i przyjaciela Andrzeja Wajdy. Film dostał specjalną
nagrodę na festiwalu w Berlinie.
W 2016 roku zrealizował swój ostatni film
„Powidoki”, których bohaterem był Władysław Strzemiński, malarz
i współzałożyciel łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, przez lata
prześladowany przez komunistyczny reżim. 28 września 2016 roku Komisja Oscarowa
wybrała film „Powidoki” Andrzeja Wajdy na polskiego kandydata do Oscara
w kategorii "Najlepszy Film Nieanglojęzyczny".
Teatr, telewizja, działalność edukacyjna
i odznaczenia
Osobnym rozdziałem była twórczość teatralna Andrzeja
Wajdy, który debiutował „Kapeluszem pełnym deszczu” w 1959
roku na deskach Teatru Dramatycznego w Gdyni. Od 1963 roku współpracował
z Starym Teatrem w Krakowie, a w latach 1989-1990 był dyrektorem
Teatru Powszechnego w Warszawie. Do jego najbardziej znanych wystawień
należały „Wesele”, „Biesy”, „Sprawa Dantona”, „Noc listopadowa”, „Nastazja
Filipowna” (według „Idioty” Dostojewskiego).
Andrzej Wajda zdobył wiele nagród filmowych
w Polsce i za granicą. Do jego największych osiągnięć należą honorowy
Oscar (2000), Złoty Niedźwiedź za całokształt twórczości na Berlinale (2006),
nominacje do Oscara dla filmów: „Ziemia obiecana”( 1976), „Panny z Wilka”
(1979), „Człowiek z żelaza” ( 1981), „Katyń” (2007), Złota Palma
w Cannes za „Człowieka z żelaza” (1981), Cezar dla Najlepszego
Reżysera za film „Danton” (1984).
Twórczość Wajdy była również wielokrotnie
doceniana w Polsce. Na FPFF w Gdyni nagrody otrzymały m.in „Ziemia
obiecana” (Złote Lwy), „Bez znieczulenia” (Złote Lwy), „Smuga cienia” (Srebrne
Lwy). Polska Akademia Filmowa uhonorowała reżysera Orłem za osiągnięcia życia
(2000), a w 2008 roku nagrodą dla najlepszego filmu za „Katyń”. Otrzymał
również liczne wyróżnienia państwowe, w tym Krzyż Kawalerski Orderu
Odrodzenia Polski, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Wielki
Orderu Odrodzenia Polski i Order Orła Białego. Przez lata szefował
legendarnemu Zespołowi Filmowemu X, w latach 1978-1983 był prezesem
Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Do śmierci pełnił funkcję Prezesa Honorowego
SFP.
Piękny artykuł ,pierwszy który czytam i w którym nie ma informacji o czterech żonach ,a tylko o tym co ważnego dla Nas zrobił i ile po sobie pozostawił , ten wielki człowiek . Gratuluję
OdpowiedzUsuń